Amerykańskie przypadki z lat 2008-2010.
Kiedy Koniec….?
Tak często niektórzy rozprawiają nad kwestią, w jakim momencie pojawia się ludzkie życie, zapominając jednak nieco o wciąż otwartej sprawie ludzkiego końca, którego zrelatywizowanie bywa wciąż na porządku dziennym. I tak ostatnie doniesienia z zachodniego medycznego środowiska, które znów nie wystawiają mu najlepszego świadectwa, elektryzują naszą bioetyczną wrażliwość. Otóż jedna z ostatnich edycji New England Journal of Medicine podaje o trzech kontrowersyjnych przypadkach, kiedy to pobrano organy, a konkretnie serca, od trzech amerykańskich niemowlaków, kiedy te jeszcze nie osiągnęły stanu fizycznej śmierci (a mianowicie nieodwracalnego zaprzestania pracy mózgu lub serca i płuc). Lekarze z Denver, którzy dokonali tego “zabiegu”, są posądzani przez niektórych, jeszcze trzeźwych swego powołania, lekarzy o medyczne zabójstwo. Bostoński bioetyk George Annas z Boston University w komentarzu dla Washington Post uznał jednoznacznie: “taka praktyka nie może być etycznie usprawiedliwiona… rozumiem, że niektórzy chcieliby, abyśmy zmienili definicję śmierci, gdyż sami jedynie nie mogą tego zrobić. Jednak w społeczeństwie, które pozwala politykom i niewybieralnym demokratycznie sędziom zmieniać definicję życia, małżeństwa i rodziny, to jest kolejny stopień w stromą i śliską przepaść”.
Współczesny faryzeusz
Cóż Jezus by uczynił, gdyby żył w naszych czasach?… może zastanawiamy się. To zależy jednak, kogo pytamy. Dla czarnoskórego, amerykańskiego pastora Dr. Marc Lamont Hill, Chrystus – Syn Boga i Dawcy wszelkiego Życia byłby za częściowym porodem nienarodzonych dzieci i ich zabiciem(!). Podczas niedawnego wywiadu ze znanym konserwatywnym radiowym hostem Bill O’Reilly’m tym szokującym stwierdzeniem podzielił się zwolennik domokratycznego senatora Obamy. Stwierdził on ponadto, że Syn Boga byłby “nawet bardziej radykalny”, niż sam senator Obama w kwestii tzw. częściowej aborcji (dla nie zorientowanych: wyssanie kilkumiesięcznego płodu z łona matki i zmasakrowanie go po wywołanym sztucznym porodzie). Hill próbował zracjonalizować swój trudny nawet do wyobrażenia sąd przed sceptycznym O’Reilly, który zakończył wywiad wzywając kandydującego senatora do wyjaśnienia swojego faktycznego stanowiska w tym względzie. Hill, afiliowany profesor przy Urban Education i Instytucie Studiów Amerykańskich na Temple University, ogłosił ten pogląd wówczas, gdy sam Bill O’Reilly zapytał go, jak można połączyć wyznanie, poglądy religijne Obamy z jego etykietą, jako faktycznie najbardziej proaborcyjnego polityka w USA. Jak większość działających na scenie politycznej podobnie Hill zaczął tłumaczyć wszystko pokrętnie i na opak. Zamiast uzależnić swoje poglądy polityczne od prymatu Pisma, jako bezpośredniego źródła woli Boga i Jego wskazań, on usiłować dopasować chrześcijaństwo do swojego liberalizmu. W szerszej jednak perspektywie wywiad ten porusza szerszy problem współczesnej polityki. Przywódcy tacy, jak na przykład senator Hillary Clinton, próbują już od lat przedefiniować chrześcijaństwo podług swoich poglądów tak, by odpowiadało ich proaborcyjnej i antyrodzinnej postawie. Wielu z kolei, jak senator Obama, uczyniło z Biblii teologiczny “szwedzki stół”, gdzie każdy może wybrać jakieś wygodne dla siebie przekonanie. Kiedy odzieli się Jezusa od jego słów tak, jak to uczynił Hill, wówczas w ten sposób można uczynić z Chrystusa adwokata niemal każdej rzeczy. Najważniejszym jest jednak nie to, co Hill w swoich sofizmatach majaczy, ale to, co Pismo stwierdza: U Jeremiasza 1:5 bowiem czytamy: “Zanim ukształtowałem cię w łonie, znałem cię; nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię”, a Psalm 22:10 “To Ty wydobyłeś mnie z łona matki…”. Ale być może najważniejszym z nich jest: “Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem”.
“Ja jestem…. Życiem”. Jeden z polskich portali informacyjnych doniósł z pewną nieśmiałością o pewnym niesamowitym przypadku i co optymistyczne, użył określenia, które wielu jeszcze nie przechodzi przez usta, a które wydaje się najbardziej adekwatne do tego co się stało: cud! Ten prawdziwy cud jednak szybko obdarto z sacrum i nadprzyrodzonego kontekstu: Otóż w izraelskim szpitalu noworodek, który został uznany przez lekarzy za martwego, ożył po kilku godzinach spędzonych w szpitalnej chłodziarce – podała agencja Reuters. Matka dziecka Faiza Magboud została zmuszona do usunięcia ciąży z powodu krwotoku wewnętrznego. Była w 23 tygodniu ciąży. Noworodek ważył przy urodzeniu zaledwie 600 gramów. Dziecko zostało uznane za martwe, więc jego ciało przewieziono do specjalnej chłodni. Spędził w niej kilka godzin, dopóki rodzice nie zabrali ciała do kremacji. Wtedy dziecko zaczęło się ruszać. Odwinęliśmy ją i zobaczyliśmy, że się rusza. Nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom. Potem mała złapała rękę mojej matki i zobaczyliśmy, jak otwiera buzię – mówi 26-letnia matka dziecka. Dziecko zostało uznane za martwe kilka godzin wcześniej przez lekarzy ze szpitala w zachodniej Galilei.
Nic dodać, nic ująć w tym momencie dziękczynnej zadumy i modlitwy o życie dla każdego dziecka. Deo gracias!
Chore prawo czy niemądrzy sędziowie?
Obywatelskie prawa do wolności religijnych przekonań powoli kruszą się w Kaliforni. Potwierdza o tym choćby kolejny przypadek prawnego orzecznictwa tego amerykańskiego stanu, które po raz kolejny faworyzuje tzw. prawa homoseksualistów. Otóż kalifornijski Sąd Najwyższy uznał winnymi dwoje lekarzy, którzy powołując się na swoje przekonania religijne odmówili zabiegu sztucznego zapłodnienia lesbijskiej parze. Lekarze ci odesłali jedną z tych kobiet do innego specjalisty, tymczasem owa “pacjentka” wniosła oskarżenie do sądu zarzucając im dyskryminację ze względu na orientację seksualną. Następnie sąd orzekł, iż naruszyli oni kalifornijski kodeks praw obywatelskich zwany Unruh Civil Rights Act, który zakazuje praktyk dyskryminacyjnych ze względu na orientację seksualną. Co więcej sąd uznał, iż konstytucja Stanów Zjednoczonych jak i Pierwsza Poprawka gwarantuje wszak wolność religijną, jednak nie obejmuje ona lekarzy. Ten jurysdyczny precedens może mieć dramatyczny wpływ na wszystkich mieszkańców Kaliforni, którzy publicznie nie kryją swoich poglądów religijnych. To może też oznaczać, iż w niedalekiej przyszłości chrześcijanie pracujący na przykład w weselnym interesie będą zmuszeni po prostu asystować przy homoseksualnych ślubach i weselach, to oznacza podobnie, iż prawnicy będą musieli wykonywać swą prawniczą praktykę przy “homoseksualnych” sprawach adopcji dzieci i rozwodach, i analogicznie w konsekwencji inni chrześcijańscy pracownicy różnych zawodów staną przed nie lada dylematami.
Kandydaci wciąż bez właściwości. Niektóre informacje skrywane przez oba sztaby głównych politycznych obozów kandydatów do fotela prezydenta Stanów Zjednoczonych wychodzą powoli na światło dzienne tuż przed zbliżającymi się narodowymi konwencjami republikanów i demokratów. I tak demokraci strategicznie postanowili nieco zmienić dotychczasową retorykę skupiając się na zredukowaniu tak często akcentowanej przez nich “potrzeby” aborcji jako antidotum na wszelkie problemy kobiet, próbując delikatnie wspierać kobiety w donoszeniu ciąży aż do rozwiązania. Wyszczegółowiona i ujawniona na portalu The Wall Street Journal historia wokół tej informacji pokazuje również ile trudu przyniosło im zbliżenie się do tej konstatacji. Wyborcza strategia Obamy miała polegać na oddzielaniu proaborcyjnych partyjnych interesów od małej grupy partyjnych ewangelikałów. Dyrektor wyborczej platformy w sztabie Obamy – Michael Yaki ujawnił również, iż przygotowujący teksty wystąpień mieli za zadanie “celowe regulowanie językiem kampanii tak, aby unikać znaczeń konotujących i w ten sposób niejako też podtrzymać złudzenie kompromisu. Partyjni ewangelikałowie za to, jak choćby Tony Campolo czy Jim Wallis, mieli nie naciskać zbytnio na prawne restrykcje, włączając zakaz wykonywanych częściowych aborcji. Skutek tego ostrożnego porozumienia, jak ujawnia portal, to dokument, w którym nawet nie próbuje się postulować zmniejszenie liczby wykonywanych aborcji, gdyż taki postulat mógłby sugerować wyborcom jakieś pejoratywne skojarzenia dla aborcyjnych praktyk. Biedny Obama wije się jak może, aby wyjść na tego, kim chcieliby jego wyborcy – skąd my to znamy: jestem za, a nawet przeciw…. Kolejne kłamstwo, z którego musi się tłumaczyć chicagowski senator to tzw. Born Alive Infant Protection Act, federalna ustawa zapewniająca ustawowo opiekę medyczną i prawną dzieciom, które często cudem przeżyły aborcję. Niestety senator zdecydowanie był przeciwny jej stanowej wersji dla rodzinnego Illinois z racji jak “tłumaczy”: “ustawa mogłaby zakłócić funkcjonowanie prawa umożliwiającego aborcję”. Tymczasem po stronie republikanów medialne doniesienia sugerują, iż senator John McCain zamierza również trzymać na dystans wszelkie doradcze głosy, które rozmijałyby się z jego kontrowersyjnymi poglądami w kwestiach emigrantów, globalnego ocieplenia i eksperymentach na ludzkich embrionach. Ponadto sztab wyborczy McCaina “jak donoszą amerykański media” sonduje nominację na kandydata republikanów na wiceprezydenta proaborcyjnych polityków: Toma Ridga (były gubernator Pensylwanii) i Joe’a Liebermanna, do niedawna jeszcze kandydata na wiceprezydenta demokratów w wyborach 2000, obecnie senatora niezależnego, rabina.
Pastores Dabos Vobis
Pastor Jim Garlow, który choć przewodniczy San Diego’s Skyline kościołowi, zaskoczył pozytywnie, kiedy zebrał jakże dużą liczbę innych pastorów, aby stanąć w obronie godności małżeństwa i tym samym zmobilizować swoich wiernych do udziału w ponadreligijnym wysiłku przegłosowania kalifornijskiej propozycji nr 8 w prawnej poprawce o Ochronie Małżeństwa. Miesiąc temu przewodził zgromadzeniu 3400 pastorów w tej sprawie. Florydę i Arizonę również czekają podobne referenda w listopadzie przy okazji wyborów prezydenckich. Choć na Florydzie, aby wynik takiego referendum był uwzględniony w prawie jest potrzeba 60 procentowej większości. Na szczęście z pomocą przychodzi też ze słowami mobilizacji pastor senior – Clayton Cloera z Pierwszego Kościoła Baptystów (First Baptist Church) Środkowej Florydy w Orlando, który pragnie obudzić i zachęcić do działania inne wyznania i ich duchowieństwo. John Stemberger, przewodniczący inicjatywie “Yes on 2”, (“Tak, dla Dwojga”) mówi: “Kościół pozostał jedyną instytucją w społeczeństwie, która jak latarnia nadziei, jak sól i światło, może ocalić upadłą i gnijącą kulturę… Kościół Jezusa Chrystusa może jedynie skutecznie podtrzymać tę linię ochrony małżeństwa”. Mimo wszystko módlmy się za nich w tej batalii.
Świadectwo macierzyństwa czy zwykłe szaleństwo?
Jedne matki mordują swoje dzieci jeszcze w swym łonie; inne poświęcają swoje cierpienia, a nawet i życie jak święta Joanna Mola czy Agata Mróz, by wydać na świat potomstwo, i to często w warunkach mało komfortowych, czy wręcz do tego niemożliwych.
O takiej jednej bohaterskiej postawie “z oddali” godnej “kultury życia” usłyszałem już prawie cztery lata temu, przebywając na gościnnej ziemi Washingtona. Wówczas donosił o tym niesamowitym wydarzeniu jeden z londyńskich medycznych periodyków “The International Journal of Gynecology and Obstetrics”. W jego rocznym, marcowym numerze (2004) został opisany bezprecedensowy przypadek porodu dziecka. Na południu Meksyku, w typowo wiejskim i odległym terenie, jedna z tamtejszych kobiet dokonała na sobie cesarskiego cięcia. Zdecydowała się na ten desperacki akt szczególnie w tamtych warunkach, kiedy zorientowała się, iż pojawiły się problemy z porodem swojego dziewiątego dziecka.
Na szczęście matka i nowonarodzony syn przeżyli, pomimo niebezpiecznego porodu jak i 8-godzinnej jazdy samochodem do pobliskiego szpitala i dodatkowego jeszcze oczekiwania na odpowiednią pomoc.
Jak przyznaje współautor tego raportu – dr Rafael Valle z Northwestern University, który dowiedział się o tym przypadku od swojego meksykańskiego kolegi – matka na pytanie o faktyczną przesłankę tak drastycznego aktu, odpowiedziała, iż chciała po prostu uratować swoje dziecko. “To bohaterski czyn” – podkreśla Vallo, który wraz ze swoim uniwersyteckim kolegą i dwoma meksykańskimi lekarzami, którzy zajmowali się kobietą w stanie Oaxaca, opisali powyższy przypadek. Autorzy chcieli tym niewiarygodnym wręcz przypadkiem zwrócić uwagę opinii międzynarodowej na dramatyczną sytuację w dostępie do podstawowej opieki medycznej, przy okazji – zapewne w niezamierzony sposób – ujawnili też bohaterską skłonność macierzyńską kobiety, prawdziwej matki.
Bohaterska matka miała około 40 lat i mieszkała w typowo ubogich warunkach dla meksykańskich wiosek: jej dom nie posiadał bieżącej wody, elektryczności oraz należytej podłogi. Jak się też okazało wcześniej straciła już dziecko z powodu trudności podczas porodu. Jak konkludują więc autorzy, kiedy przyszło do porodu jej kolejnego dziecka i pojawiły się podobne trudności, obawa utraty w podobny sposób kolejnego dziecka zdeterminowała ją do tak odważnego aktu. Lekarze rekonstruują też owe drastyczne zdarzenie wskazując, iż matka przed swym desperackim krokiem wypiła trzy szklanki jakiegoś odurzającego płynu, by zredukować ewentualny ból, po czym gospodarczym nożem, służącym do zabijania domowych zwierząt, nacięła swój ciężarny brzuch. Mimo iż krwawienie okazało się nadzwyczaj słabe, postanowiła – poprzez swoje najstarsze dziecko – zawołać jedną z dostępnych w tamtym terenie pielęgniarkę, obawiając się utraty świadomości. Przybyła pielęgniarka po porodzie zaszyła otwartą ranę zwykłą igłą i nitką. Po czym matkę wraz z dzieckiem po 8-godzinnej podróży w samochodzie udało się dowieźć do najbliższego szpitala w San Pablo.
Ów powyższy przypadek zdarzył się 6 lat temu, zanim został fachowo opisany w medycznym periodyku z dołączonymi zdjęciami pacjentki. Autorzy przyznają również, iż takie przypadki zdarzają się wśród kobiet, jednak najczęściej niewielkie są szanse na przeżycie matki i dziecka bez odpowiedniej medycznej opieki.
Smutek akademików
Uważaj, bo pracując na Uniwersytecie Illinois i wykonując swoją codzienną pracę, możesz w każdej chwili zostać wyrzuconym z pracy. O tym osobiście przekonał się dr Ken Howell, który uczciwie próbował wyjaśniać studentom doktrynę moralną Kościoła Katolickiego w swoim akademickim kursie “Wprowadzenie do katolicyzmu”. Kiedy wykładowca z 12 letnim stażem zwięźle nakreślał pogląd Kościoła na sprawy homoseksualizmu w kontekście prawa naturalnego w jednym ze swoich e-maili do słuchaczy swojego kursu, jeden ze studentów naskarżył dziekanowi, iż doktor Howell posługuje się “mową nienawiści”. Opierając się jedynie o jeden email, bez przeprowadzenia jakiegokolwiek wnikliwego dochodzenia, władze uniwersytetu postanowiły skutecznie uciszyć wykładowcę zwalniając go z uczelni. Od czasu jednak jego zwolnienia w maju 2010 roku ponad 5 tys. studentów oprotestowało ten akt. Zgodnie z opinią prawników Fundacji Sojusz Obrony (ADL: Alliance Defense Fund) nastąpiło w przypadku doktora Howella znaczące naruszenie pierwszej poprawki konstytucji USA. Religioznawca czy wykładowca zajmujący się doktrynami religijnymi musi posiadać szczególnie swobodę wypowiedzi bez względu na poglądy słuchaczy. Kiedy sprawę wyrzuconego z pracy doktora chicagowskiej uczelni nagłośniły amerykańskie media i wspomniana fundacja zagroziła poddaniem do sądu władz uniwersytetu, te szybko się zreflektowały i przywróciły doktora Howerla do pracy na to samo stanowisko jako profesor uczelni. Można by rzec, “czapki z głów” dla doktora Kena Howerla i Fundacji ADL za stanowczą i nieustępliwą postawę jako przykład dla innych w kontekście podobnych i coraz częstszych nacisków i ataków lobby homoseksualnego na niewinnych ludzi.
Czy tylko zmiana miejsc?
Tymczasem na amerykańskim Kapitolu szykują się zmiany; musiałaby nastąpić nieoczekiwana zmiana opinii publicznej, aby zatrzymać wielce prawdopodobne pożegnanie dominacji demokratów w Kongresie. 19 miesięczna idylla dobiega końca, kongresmani wiedzą, iż nastąpił “game over”, również dla ich skrajnie lewackiej agendy, którą epatowali, lub nadganiali utracony czas “neokonserwatystów”. Ten jakby się wydawało jałowy, dwumiesięczny okres “inter-rexu”, od listopada do styczniowego zaprzysiężenia nowego składu Izby Reprezentantów i część Senatu, przypominającego wedle ostatnich prognoz wyborczych czekającego na wykonanie wyroku skazańca wbrew humorystycznemu określeniu Amerykanów “lame duck” wcale nie musi być mało znaczący dla amerykańskiej legislacji. Wręcz przeciwnie, nieco sfrustrowani demokraci mogą docisnąć kolanem najbardziej kontrowersyjne społecznie i moralnie ustawy, które dotychczas nie udało się jednak wprowadzić. Choć tradycja polityczna nakazuje nie łamać nowego rozdania i decyzji wyborców, to te dwa ostatnie miesiące dobiegającej końca kadencji mogą się okazać “dla tracącej demokratyczną większość izby” kluczowe.
Tak, jak wspomniałem, dla amerykańskich wyborców jednak, to może oznaczać nie nową jakość, ale pośpieszne forsowanie radykalnych rozwiązań, promowanych przez większość Nancy Pelosi (wciąż uważającą się za katoliczkę?!): forsowanie homoseksualizmu w armii, finansowanie aborcji z federalnej kasy aborcji w klinikach wojskowych, wywrócenie do góry nogami tzw. DOMA – ustaw broniących rodzinę. Warto też dodać, iż podobno słynący ze społecznej wrażliwości i rzekomego wspierania III sektora demokraci usiłowali wprowadzić ustawowe DISCLOSURE, aby pod pretekstem ujawnienia największych darczyńców między innymi organizacji pro-life czy konserwatywnych stowarzyszeń tak naprawdę zastraszyć i poddać pod publiczny i lewacki pręgierz ich “hojność i bogactwo”.
Uwaga na Ellę!
Organizacje pro-life w USA w ostatnich miesiącach doprowadziły do narodowej koalicji nacisku na przemysł farmaceutyczny, aby nie rozprowadzać i nie sprzedawać nowej pigułki aborcyjnej o mile i neutralnie brzmiącej nazwie “Ella”(po hiszpańsku znaczy po prostu “Ona”.) Administracja Obamy i proaborcyjny przemysł przedstawia oczywiście Ellę jako niewinny środek antykoncepcyjny z grupy środków tzw. “kontroli urodzeń”. Pod inicjatywą zjednoczyło się w szybkim czasie około 8 tys. aktywistów pro-life, którzy już wysłali ulotki i informatory do farmaceutów o skutkach działania Elli? Czyli brutalnym zabiciu nienarodzonych dzieci. Również i Ty możesz dołączyć się do tej akcji wysyłając te informacje do handlowych sieci farmaceutycznych, a są dostępne pod adresem:
http://ellacausesabortions.com
EllaCausesAbortions.com
Pod obstrzałem homoseksualistów
Nowojorski kandydat na gubernatora stanu Nowy Jork Carl Paladino znalazł się pod atakiem homoseksualnych aktywistów za swój komentarz, jaki poczynił w trakcie kampanii wyborczej: “Sądzę, iż moim dzieciom jak i waszym będzie dużo łatwiej ułożyć sobie życie, kiedy stworzą rodzinę i będą wzrastać z nią, ja nie będę prać im mózgi wmawiając, iż homoseksualizm to równie słuszna i wartościowa opcja ? po prostu nią nie jest”. Chociaż z wieloma innymi, rzeczami które kandydat Paladino wygłosił podczas swojej kampanii można by się nie zgodzić, to jednak to stanowisko jest coraz bardziej w USA wspierane badaniami socjologicznymi, które wyraźnie wskazują, iż kobieta i mężczyzna, którzy wchodzą w związek małżeński mają szanse być zdrowszymi i szczęśliwszymi niż tzw. pary homoseksualne. Ponadto dzieci w rodzinach pełnych, gdzie jest ojciec i matka lepiej sobie radzą i osiągają lepsze wyniki. Na przeciwnym biegunie badania umieszczają ? niestabilność homoseksualnych związków i poważne ryzyko zdrowotne związane jednak z obyczajowym prowadzeniem się homoseksualistów. Dla potwierdzenia spójrzmy jeszcze na kilka faktów w telegraficznym skrócie:
Journal of Marriage and Family w 2005 podawał, iż wskaźnik rozbicia homoseksualnych związków był trzy razy większy niż heteroseksualnych małżeństw; a z kolei rozpad związków lesbijek był czterokrotnie większy, niż normalnych małżeństw.Z kolei w studium: Homosexualities: A Study of Diversity among Men and Women badacze dowodzą, iż 43% białych homoseksualistów uprawiało seks z 500 lub więcej partnerami, a z kolei 28% tej samej grupy przyznało się do 1000 lub więcej partnerów. The Social Organization of Sexuality podaje tymczasem dane następujące: tylko 4.5% homoseksualistów przyznawało się do wierności obecnemu partnerowi w porównaniu do 85% zamężnych kobiet i 75.5% małżonków. Za The Gay and Lesbian Medical Association możemy się dowiedzieć, iż geje sięgają po używki w większym stopniu niż ogólna część populacji; u gejów wskaźnik uzależnienia od alkoholu bywa wyższy niż u zwykłego mężczyzny.
National Institute of Justice podał również interesujące dane, otóż partnerzy tej samej płaci zamieszkujący razem są częściej odnotowywani w zakresie wykroczeń przemocy domowej i osobistej wobec partnera czy partnerki niż pary heteroseksualne. 39% lesbijek było fizycznie mostelowanych i gwałconych przez ich partnerki w okresie wspólnego zamieszkiwania w porównaniu do 21% kobiet z heteroseksualnych związków. Pośród mężczyzn z kolei te różnice są jeszcze większe 23.1% molestowanych homoseksualistów do 7.4% mężczyzn atakowanych przez swoje żony.
Kilka tych danych mówi wiele za siebie – z źródło zła, nie da się uczynić dobra.
MsoNormal zamieszkujący razem są częściej odnotowywani w zakresie wykroczeń przemocy domowej i osobistej wobec partnera czy partnerki, niż pary heteroseksualne. 39% lesbijek było fizycznie molestowanych i gwałconych przez ich partnerki w okresie wspólnego zamieszkiwania w porównaniu do 21% kobiet z heteroseksualnych związków. Pośród mężczyzn z kolei te różnice są jeszcze większe 23.1% molestowanych homoseksualistów do 7.4% mężczyzn atakowanych przez swoje żony.
dr Marek Kawa